Grand Theft Auto

W roli głównej: Rolls-Royce Silver Cloud

Ron Howard może i zostanie zapamiętany przede wszystkim jako reżyser „Pięknego umysłu”, „Apollo 13”, „Willow” i „Kodu Da Vinci”, ale my wolimy kojarzyć go z „Grand Theft Auto” – szaloną komedią, która była jego reżyserskim debiutem i w której wcielił się w młodego chłopaka uciekającego z ukochaną dziewczyną kradzionym Rolls-Royce’em jej sztywniackich (ale obrzydliwie bogatych) rodziców.

To właśnie od tego filmu wzięła się nazwa najpopularniejszej serii gier świata – i trudno się jej autorom dziwić. Choć filmowe „GTA” trwa zaledwie 84 minuty, Howard wypełnił je szalonymi pościgami nakręconymi z kompletnym brakiem poszanowania dla jakichkolwiek zasad BHP. Produkujący film Roger Corman powiedział ponoć Howardowi, że jeśli wykona dobrą pracę na planie tego filmu, nigdy już nie będzie musiał więcej z nim pracować. Stwierdzenie okazało się prorocze, a my otrzymaliśmy jedną z najlepszych samochodowych komedii w dziejach kina. [Grzegorz Fortuna]